Zdrowy rozsądek podpowiada, że poeci i prozaicy nie powinni brać się za krytykę literacką, podobnie jak malarze nie powinni się parać krytyką artystyczną, a muzycy – muzyczną.Piotr Ratajczak odsłonił mechanizmy rządzące światem lokalnym i globalnym. Ostra, bezpośrednia i gorzka krytyka koszalińskich władz i politycznych układów jest chyba pierwszym tak głośnym publicznym głosem rozżalonego społeczeństwa - o spektaklu "Wodzirej. Koszalin Kulturkampf" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie pisze Anna Bielecka-Mateja z Nowej Siły Krytycznej. Stacja Koszalin. Dwa perony, dwa kiepskie bary dworcowe, dwa okienka biletowe, jedna nieprzyjemna poczekalnia. Ponoć tutaj nawet mewy zawracają, bo dalej już tylko Szwecja. Dla podróżnych to jedynie miejsce przesiadki z pociągu pospiesznego na osobowy w drodze nad morze. Do Mielna stąd raptem pięć kilometrów, bo cóż robić w samym Koszalinie. Spacer po raz kolejny ciągnącą się przez całe miasto Aleją Zwycięstwa powiewa nudą. Reni Jusis, Adam Sztaba, Kasia Cerekwicka i Koń Polski dobrze o tym wiedzieli, więc gdy nadarzyła się okazja szybko uciekli do Warszawy. W stolicy przecież jakoś barwniej, szybciej, pewniej i dostojniej się żyje. To nie moja opinia, lecz twórców spektaklu "Wodzirej. Koszalin Kulturkampf", najnowszej premiery Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. Reżyser Piotr Ratajczak inspiracje czerpał z filmu "Wodzirej" Feliksa Falka, którego tytułowy bohater bez skrupułów wspina się po szczeblach zawodowej kariery. Tomasz Danielak (Robert Zawa
Sony G 20/1.8 to rzeczywiście swietny obiektyw.Miałem go przez krótki czas,lecz pomimo usilnych prób,powtarzanych zreszta od wielu lat, ta ogniskowa w mojej fotografii nigdzie się dobrze nie mieści.Dlatego w świecie Sony autofocus wybrałem Sony GM 24/1.4 i Sony GM 14/1.8,sprawdzające się lepiej w moich zastosowaniach.A kiedy już czuję,że czas na ogniskową ok 20mm,co zdarza się
część pierwsza Monika Kropiwnicka: Minęło osiem lat od momentu, kiedy założył Pan dwie szkoły publiczne prowadzone inaczej niż dotychczas, czyli przez samorząd. Jakie są Pana spostrzeżenia, obserwacje, doświadczenia dzisiaj? Michał Znamirowski: Tak, nawet trochę więcej, bo żeby wystartować we wrześniu w nowej konwencji, Szkoły – Podstawową i Gimnazjum – obie publiczne, trzeba było założyć wcześniej… Druga część Pani pytania jest złożona… Mam dobre doświadczenia i jest ich dużo więcej aniżeli tych gorszych, ale doświadczałem, doświadczam, szczególnie wiosną tego roku szczególnie napastliwych ataków, pomówień, oskarżeń. Przypisywane mi są działania, których w życiu nie popełniłem, nie zamierzam popełniać… Oj! O czym pan mówi? – to brzmi groźnie! MZ: W istocie jest to niebezpieczne. Póki, usłyszałem jedną, czy drugą plotkę, a to, że w szkołach prowadzonych przez osoby fizyczne (prywaciarzy – język nota bene z czasów PRL-u) nauczyciele zarabiają kokosy, a owi prowadzący dorabiają się praktycznie nic nie robiąc, puszczałem to mimo uszu, ale z wiosną tego roku zawiązała się swoista koalicja, pewnego rodzaju lobby działające na rzecz szkół samorządowych, pomniejszające rolę, cel, niekiedy negując sens istnienia szkół publicznych prowadzonych przez osoby fizyczne. Przykre, że biorą w tym udział koledzy z sąsiednich szkół, niektórzy urzędnicy i niektórzy radni… i twierdzą np., że kradniemy, porywamy dzieci… Do tego jeszcze plotki, pomówienia, donosy… To poważne oskarżenie, czy aby nie jest Pan gołosłowny? MZ: Nie. Czy słyszała Pani o „aferze kontenerowej”, czy słyszała Pani Redaktor o serii zebrań w środowiskach lokalnych szkół samorządowych, o burzliwych komisjach oświaty, o bezprecedensowym liście dyrektorów do Przewodniczącego Rady, Wójta wymuszającym tak naprawdę zakaz naszego dalszego rozwoju, pisma do RIO z pytaniami retorycznymi i niedorzecznymi postulatami? Trochę obiło mi się o uszy, ale generalnie nie znam sprawy. Chętnie posłucham… MZ: To były głośne sprawy: sytuacja w tym nadchodzącym roku szkolnym jest trudna dla nas, jeśli rzecz idzie o liczebność oddziału przedszkolnego – w związku ze zmieniającymi się przepisami mamy podwójną prawie liczbę uczniów w wieku pięciu i sześciu lat, co zmusza nas do utworzenia dwóch oddziałów, a szkoła jest stara, mała. Z dotacji nie możemy inwestować, ale możemy pokrywać koszty wynajmu pomieszczeń. Znaleźliśmy partnera, który wyraził zainteresowanie naszą propozycją: on – wybuduje na gruncie szkolnym (to grunt gminny, komunalny i wymagana jest zgoda samorządu gminnego) budynek kontenerowy (modułowy – to częsta obecnie i szybka forma realizacji zaspokajania potrzeb lokalowych posiadająca wszelkie atestacje i certyfikaty); a my płacąc comiesięczny czynsz mieliśmy korzystać przez okres lat dziesięciu. Wójt wyraził aprobatę w kilkukrotnych rozmowach na posadowienie owej tymczasowej budowli na terenie szkolnym. Ale wtedy się zaczęło: owe lobby, o którym już wspominałem wystąpiło z kuriozalnym protestem na forum Rady Gminy przeciwko takim rozwiązaniom, które jakoby godzić miało w żywotne interesy wszystkich szkół samorządowych. Wójt pod presją tegoż lobby wycofał się z promesy zgody na posadowienie szkolnego budynku modułowego namawiając mnie wraz z Przewodniczącym Rady i Przewodniczącym Komisji Oświaty do wycofania wniosku w zamian za podjęcie działań na rzecz budowy sali gimnastycznej w szkołach w Poskwitowie i to już w tym roku. Propozycja wydawała się atrakcyjna – łagodziła napięcia i dawała nadzieję na od stu lat oczekiwaną salę gimnastyczną) – wniosek wycofałem jednocześnie składając nowy o budowę sali gimnastycznej wedle obowiązujących procedur. Pod tym samym pretekstem – pomimo naszego wycofania się z budowy - zwołano w czterech szkołach zebrania z udziałem radnych, mieszkańców wsi, na których zbierano podpisy pod petycją przeciwko budowie „szkoły kontenerowej” (sic!); a dyrektorzy w sposób żenujący stosując techniki socjotechniczne, manipulując danymi statystycznymi, pokazując spreparowane prezentacje multimedialną udowadniali w jaki sposób są „pokrzywdzeni przez los” i jak mało pieniędzy dostają na prowadzenie swych szkół… Miało to znamiona podburzania i dezintegracji środowiska społecznego – nastawianie jednej wsi kontra drugiej… zresztą dość skutecznie. No dobrze a jaka jest reakcja władz? A może to adwersarze mają rację… MZ: Przygotowałem swoje wyliczenia, i jeśli takie będzie życzenie Pani Redaktor to je opublikuje, na bazie danych statystycznych otrzymanych z Urzędu Gminy w Iwanowicach. Po pierwsze trzeba powiedzieć wg mojego stanu wiedzy na dzień dzisiejszy dotacja, którą otrzymujemy naliczana jest zgodnie z prawem; po drugie to nie nasze szkoły zabierają pieniądze szkołom samorządowym. Tu chciałem Pani opowiedzieć o przypadku, który mnie spotkał: przychodzi Rodzic do kancelarii i mówi – Panie dyrektorze jak to jest? Przyszła do mnie sąsiadka po spotkaniu w szkole (wyżej mówiłem o tych zebraniach) z pretensjami „twój syn (uczeń naszej szkoły) okrada moje dzieci (uczniów szkoły samorządowej). Proszę coś z tym zrobić! Myślę, że ten wywiad pomoże w zrozumieniu jak jest naprawdę i pomoże tym, którzy są w ten sposób atakowani, ponieważ wybrali, również zgodnie z prawem, nasze szkoły. Po trzecie chciałem obalić mit , stworzony tendencyjnie, bez żadnych podstaw: otóż głoszona jest teza, że osoby prowadzące szkoły dorabiają się na swej działalności grabiąc i niszcząc gminne finanse publiczne, a dyrektorzy szkół samorządowych zarabiają swoją ciężką pracą na niwie niesienia kaganka oświaty. Pozwoliłem sobie sprawdzić prawdziwość tej tezy i wg danych uzyskanych w UG Iwanowice i: całkowite koszty utrzymania dyrektorów samorządowych (oczywiście mówimy o średniej) wynoszą dla szkół podstawowych 7335,86 a w gimnazjach 7643,96 złotych miesięcznie; dla porównania moje wynagrodzenie osiąga odpowiednio 68,2, 65,4% a dyrektora wynoszą 41,3%., 39,63% tych kosztów. Budżety szkól prowadzonych przez osoby fizyczne są pochodną uśrednionych budżetów szkół samorządowych i tworzone są jako iloczyn średniej gminnej dla szkól podstawowych i gimnazjów (oddzielnie) i liczby uczniów w szkołach prowadzonych przez osoby fizyczne. Zatem twierdzenie, że dostajemy więcej pieniędzy niż szkoły samorządowe jest nadużyciem. [graficzne przedstawienie finansowania oświaty na przykładzie naszych szkól obok – przyp. Redakcji]. Myślę, że na tym możemy zakończyć pierwszą część naszej rozmowy… Czy mogę liczyć na poświęcenie mi czasu w niedalekiej przyszłości… MZ: Oczywiście, chciałbym również opowiedzieć o tym, co nas dobrego spotkało przez te osiem lat, a tych spraw było o wiele więcej… i gdzieś głęboko tkwi we mnie przeświadczenie, że to one, paradoksalnie, są przyczyną naszych problemów (mam nadzieję przejściowych). Ale nie dopuszczam tego, póki co do świadomości. ...Dziękuję pięknie!
Nie dajmy się im wodzić za nos. Na potępienie zasługuje zbrodnia, złe rządzenie, przemoc państwowa użyta niewłaściwie, bezprawnie, przeciwko obywatelom występującym w dobrej sprawie. Na przykład w obronie naszego dobrowolnego członkostwa w UE. Właśnie sędzia Piotrowicz dał do zrozumienia Polsce i Unii, że obóz Kaczyńskiego uważa, że ma prawo szargać traktaty europejskie, i w istocie szykuje się do polexitu. To orzeczenie to dramatyczny przykład ich metody prowokacji: ,,słychać wycie, znakomicie!”. Wycie w sprawie TVN, wycie w sprawie Izby Dyscyplinującej Nieposłusznych Sędziów, w sprawie pisowskich tłustych kotów itd. Posługują się tymi cepami, by odwrócić uwagę od ich rządów: dziel i rządź. Gdy więc Czarnek wyskakuje z kolejnym pomysłem na przekształcenie oświaty publicznej w hodowlę Polek katoliczek, to jest ta sama metoda. Oni czerpią z tego jakąś perwersyjną przyjemność upokarzania krytyków i przeciwników. Kto się tym przejmuje, rwie włosy i rzuca mięsem, czyni słusznie: wielka deforma Polski demokratycznej trwająca od 2015 r. na te emocje ciężko pracuje już szósty rok. Poszerzają swoje dominium, żeby resztę zepchnąć na margines i żeby ich przeciwnicy i krytycy zaczęli być postrzegani jak rarogi, co sypią piasek w tryby pisowskiego walca. Ale im bardziej jeżdżą walcem po Polsce niepisowskiej, tym bardziej warzą sobie piwo do wypicia po utracie przez nich władzy. A gdzie są prawdziwe ,,cnoty niewieście”? Reprezentują je dla milionów uczestników protestów obywatelskich liderki i aktywistki ruchu kobiecego, współczesne kandydatki na ołtarze demokracji. Dlatego tak ich nienawidzi pisowska propaganda. To nie kobiety oczekujące kwiatków 8 marca i całowania w rączkę przez samców alfa, tylko skończenia z tymi sposobami utwierdzania nierówności płci w naszym życiu publicznym. I jej maskowania z wykorzystaniem kobiet, które Kaczyński wstawia na świecznik władzy, tyle że pozorowanej. Panie Witek, Szydło, Przyłębska są mu potrzebne do czarnej roboty politycznej i chwalenia się nimi: proszę, to my jesteśmy za równością, a nie opozycja. Propagandowe tanie chwyty weryfikuje jednak praktyka. Ta fasadowa równość dotyczy tylko kobiet popierających Kaczyńskiego, które nigdy go nie skrytykują z wyżyn swoich wysokich urzędów. Teoretycznie marszałek Sejmu, przewodnicząca Trybunału Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego albo ministerka Morawieckiego mogłaby surowo zrecenzować jego antydorobek w dziedzinie praworządności, walnąć pięścią w stół, na który wjeżdżają projekty ustaw Suskiego, Sasina czy Ziobry, i utrzeć im nosa. Ale nic takiego się dotąd nie zdarzyło na poważnie: tak, żeby Kaczyński musiał projekt na zawsze wywalić do kosza, a nie tylko zamknąć w zamrażarce i czekać na lepszy dla nich moment polityczny. Inne polityczki czy działaczki, te, którym z Kaczyńskim nie po drodze, na żadne jego względy nie zasługują, choć są wcieleniem pożądanych obywatelskich ,,cnót niewieścich”. Na przykład niektóre dociekliwe posełki KO czy Lewicy, które nie dadzą się zbyć byle pustą frazą pisowskiej rzeczniczce partyjnej lub pisowskiemu rzecznikowi rządu. Na szczególną pogardę Kaczyńskiego i jego kręgu zapracowały sobie liderki i aktywistki Strajku Kobiet. Więc wytoczyli im dęte procesy pod bezprawnym pretekstem. Będą usiłowali je zdyskredytować, zmęczyć, rozbić, zastraszyć. Pacyfikują, bo wierzą, że te podłe cele osiągną. Społeczną i polityczną ceną się nie przejmują. Po nich potop. Dlatego nie możemy być obojętni, machać ręką, że nic się nie da zrobić. O ten efekt zniechęcania do działania im chodzi. Cnoty niewieście – fraza ma liberałów prowokować religijną staroświeckością – to ma być podwójny nelson na kobiety spoza ich zagrody. Szczególnie te mające ,,dość” ingerencji państwa i Kościoła w ich życie. A tych przybywa nawet w domenie Kaczyńskiego, Ziobry i Rydzyka.
Niestety najgłośniej drą się Ci co nie mają racji, ale tak zawsze było, głupota krzyczy najgłośniej. Gdzie byli Ci wszyscy krzyczący gdy wyprzedawano majątek narodowy, gdzie byli gdy zamykano stocznie? Na co liczyli, że SLD, PO, PSL da im kasę, nie dali, woleli wysyłać do pracy w Niemczech, Francji, Wlk. Brytanii itd .PRAWDZIWA CNOTA KRYTYK SIĘ co to znaczy Słownik cnota krytyk się nie boi co to znaczy. Definicja krytyk się nie boi znaczenie. Dziś jest Wtorek, 2 sierpnia 2022. Imieniny obchodzą: Stefan, Gustaw, Karina. CSd10.